Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krysiorek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 543.03 kilometrów w tym 67.00 w terenie. Mój blog jest administrowany przez wujka Misiacza. Jeżdżę z prędkością średnią 15.59 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
free counters

FANKLUB KRYSIORKA

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Krysiorek.bikestats.pl

Polecane linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki z wujkiem Misiaczem

Dystans całkowity:279.48 km (w terenie 45.00 km; 16.10%)
Czas w ruchu:10:43
Średnia prędkość:15.77 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:23.29 km i 1h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
62.00 km 10.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rajd Doliną Dolnej Odry...

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 0

Z rodzicami, wujkiem "Misiaczem", ciocią "Misiaczową" i kupą innych rowerzystów (ok. 32 osób) pojechałam na niemiecką część parku narodowego Międzyodrze.


Fotografia staje się moją pasją ;).

Poznałam tu Michałka, to niezły koks!!!
Ma tyle lat co ja, a pokonał ponad 48 km na własnym małym rowerku!!!

Tu bawiliśmy się w berka!


Ostatni popas przed powrotem...



Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pooglądać wiosnę, pomalować w plenerze...

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 1

To była moja pierwsza w tym roku wycieczka rowerowa...ale już prawie wiosna, więc czas dupkę ruszyć :).
Pojechałam z mamą i z tatą do Różanki, a potem poturlaliśmy się na Jasna Błonia, gdzie miałam spotkać się z wujkiem "Misiaczem".

Na powietrzu można było sobie pomalować obrazki, to oczywiście skorzystałam :).


Ładnie kwitną krokusy...

A to wujek "Misiacz" przy malutkim samochodziku z kwiatkami.

Potem wujek pojechał z kolegą do domu, a ja z mamą i tatą do "Elysium", gdzie zrobiliśmy zakupy regionalnych wyrobów z chmielu :).




Dane wyjazdu:
8.00 km 3.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z rodzicami na spacer i do Misiacza z pomocą na działkę.

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 0

Dziś wybrałam się z rodzicami na rowerowy spacerek. Listopad mi niestraszny! :)
Twardy ze mnie Krysiorek!


Pojechaliśmy najpierw na plac zabaw, gdzie zajęłam się hippiką!

TATA!!!
Nie rób mi zdjęcia, jak się nie uśmiecham tak jak mama!!!

Lubię ciacha :).

Potem po zabawach i ciastku pojechaliśmy do wujka "Misiacza", żeby mu pomóc w sprzątaniu na działce po wczorajszym grillu :).

Szalałam z grabkami i łopatką, popijałam herbatkę.

Wracając do domu natknęliśmy się na wujka Mariusza (znowu ten "Kurc" :))).

Dane wyjazdu:
45.00 km 1.00 km teren
02:54 h 15.52 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z wujkiem Misiaczem i ciocią Misaczową na "Pętlę Sławoszewską".

Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 3

Z okazji mojego weekendowego pobytu u wujka i cioci "Misiaczów" miałam niezłą radochę, bo przyjemności, atrakcji i smakołyków było co niemiara (zakazy też owszem i były, więc głupot nie mogłam robić).
Najważniejszy rowerowo był dzisiejszy wyjazd. Cieszę się, bo tata już wujkowi ani zdjęć ani danych nie podsyła, więc wydaje się, że mój blog zamiera. Na szczęście czasem zdarzają się takie wyjazdy ;).
Ruszamy !!! Mam dobry napęd, silnik marki Misiacz 1972!

Skrócik robimy sobie przez Tor Kolarski, bo budowa hali sportowej odcięła połączenie szutrówką z al. Wojska Polskiego.

Fajne te wyjazdy z ciocią i wujkiem, nie dość, że dobrze karmią to i pobawić się dadzą w przerwach.

Uwielbiam pasztecik w bułce, nic na to nie poradzę i mało mnie obchodzi, co w nim jest, moje żądania są jasne mimo sprzeciwów ;)!

Bułeczka pysznie smakuje w takim otoczeniu. Jezioro Głębokie.


W Bartoszewie spotkaliśmy ciocię Anetkę, od razu ją polubiłam, bo nie dość, że obiecała mnie zabrać na zbiór grzybów, to jeszcze mogłam wrąbać jej pół czekolady ;))).

Tam spotkałam również mojego dziadka Stasia i babcię Bożenkę.

Nie gapcie się tak, Misiacz dał mi ciastko w dziób to i wyglądam jak wyglądam!

Czasem lubię wdać się w filozoficzne polemiki z dorosłymi, lubię ich "zaginać" na trudnych tematach.

Ciocia Anetka nieźle nakosiła grzybków na kolację, a ja jej dzielnie w tym pomagałam!

Ciocię pożegnaliśmy w Wołczkowie...i jej czekoladę też :(((.
Powoli tocząc się, wróciliśmy do domku "Misiaczów", skąd odebrali mnie rodzice...uchhh...i tak zakończył się mój weekendowy pobyt w SPA "U Misiaczów" ;).

Dane wyjazdu:
16.00 km 2.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z tatą, wujkiem "Misiaczem" i wujkiem "Gadzikiem".

Środa, 16 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 0

Dziś, wraz z wujkiem "Misiaczem" i wujkiem "Gadzikiem" o 18:00 wybrałam się, mając tatę za napęd, w kierunku jeziora Głębokiego
Pojechaliśmy więc w czwórkę.

Czy ja dogonię "Gadzika";)?

Przy ul. Taczaka mój silnik zaczął prychać i dychać i czas było zawracać na warsztat, ale udało mi się jakoś dyplomatycznie wybrnąć z sytuacji :))).

My zawróciliśmy do domku, a wujkowie pojechali dalej, w stronę jeziora Głębokiego.

Dane wyjazdu:
25.21 km 7.00 km teren
01:35 h 15.92 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z mamą, tatą i wujkiem Misiaczem na Głębokie.

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 4

Dziś pojechałam na leniwy spacerek nad jezioro Głębokie z mamą, tatą i wujkiem Misiaczem.
Prawda jest taka, że do napędu wykorzystuję dość ekologiczne "silniki" :))).
Tu tata jeździ zakosami.

A tu już się uspokoił. Mama tego nie skomentowała. :)))

W trakcie przerwy na odpoczynek wujek Misiacz podarował mi własnoręcznie upieczonego Misiacza z ciasta maślanego, którego natychmiast po sesji fotograficznej pożarłam :))).
Pieczony maślany Misiacz. © Misiacz

Prawdę mówiąc, to z trudem mogłam się opanować. Z całych sił trzymałam go w rączce, a sesja fotograficzna wydawała się nie mieć końca. Dajcie mi go zjeść!!! :)))

To jest mój najnowszy środek transportu, cross Bulls zakupiony przez tatę...a mnie to widzicie w tle.

Na Głębokie dojechaliśmy skrótami wujka przez lasy, a nad samym jeziorem poczułam chęć na zabawę i na ... kanapkę :).

Po odpoczynku wracaliśmy do domku przez Park Kasprowicza.
Wujek zdecydował się odłączyć i jechać przez Niemcy, potem się tam gdzieś pętał po Pilchowie, potem rozmyślił...co za zakręcony dzień dziś miał. Spotkał tam znajomych, pogadał i jeszcze bardziej się rozleniwił.
Wreszcie zawrócił i dogonił nas przed Amfiteatrem.

Dane wyjazdu:
15.37 km 3.00 km teren
01:00 h 15.37 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z wujkiem Misiaczem i tatą do Mierzyna.

Czwartek, 29 września 2011 · dodano: 29.09.2011 | Komentarze 0

Dziś wybrałam się na krótką wycieczkę z wujkiem Misiaczem i tatą do Mierzyna.
Tata znów tam coś przy mnie majstruje...

Rowerek jak zawsze poprawia mi humorek :).

Weny pisarskiej to ja dziś nie mam, więc jeszcze dwie fotki i starczy tego :).



Dane wyjazdu:
32.05 km 6.00 km teren
01:48 h 17.81 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do Altwarp z rodzicami, ciocią i wujkiem.

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 1

Dziś wybrałam się na wyprawę rowerową w większym gronie, bo oprócz wujka Misiacza na wyjazd zaprosiłam też mamę, tatę i ciocię Basię, niech wiedzą jak się jeździ z profesjonalistką. Za cel podróży wybrałam Rieth i Altwarp, gdzie dobrze karmią.
Jako, że ich kondycja nie dorównuje mojej, więc zaproponowałam, że na start do Rieth dojedziemy samochodami.

Kiedy wreszcie dotoczyliśmy się na miejsce, jak zwykle musiałam sprawdzić stan techniczny rowerów.

Nad hamulcem przednim to mógłbyś tatuś nieco popracować. ;)

Wujek, puszczaj, przygoda wzywa!

Wujek mnie puścił, ale co z tego, jak ci moi rodzice wiecznie się opychają!
No i co się mama dziwisz? Mojemu aparatowi nic nie umknie!

No, wreszcie!

Po dłuższym odcinku ostrej jazdy przychodzi czas na posiłek.

Nad Neuwarper See zatrzymaliśmy się na postój, bo te mięczaki przejechały ledwie 5 km i poczuły znużenie.
Co ja z nimi mam...ale nie szkodzi, była okazja wdrapać się na wieżę widokową.


Przejechaliśmy przez Warsin i drogą rowerową ruszyliśmy w kierunku Altwarp.

Jak widać na powyższej fotce, trasa jest znakomita, niestety nieco nużące jest to, że jest to bardzo długi prosty odcinek.
Ku niezadowoleniu taty, dla odmiany zarządziłam marsz.

Tata coś tam nadal marudził, ech...
Prezentacja kilku ciosów karate przekonała go do kontynuowania marszu.

Wreszcie pozwoliłam na dalszą jazdę rowerkiem, bo w brzuszku mi burczało, a w Altwarp czekały na nas pyszne bułeczki rybne Fischbroetchen.

Po posiłku poprosiłam wujka Pawła "Misiacza", żeby oprowadził mnie po porcie w Altwarp.
Wreszcie zniknął stamtąd rdzewiejący stary prom, o którym opowiadał wujek.

Tata z mamą popijali w tym czasie bezalkoholowy napój izotoniczny.

Po posiłku i popitce pożegnałam się z panią sprzedawczynią, powiedziałam "DANKE", po czym ruszyliśmy w drogę powrotną.
Trasa wiodła przez piękny las szutrową drogą. Trochę mnie wytrzęsło, ale co tam. Jechaliśmy przecież do Rieth na pyszne ciasto!

W Rieth przywitał nas piękny futrzak.

Według opowieści cioci Basi i wujka Misiacza, gospodyni z kawiarni w Rieth piecze pyszne domowe ciasta.
Czas było to sprawdzić.

Faktycznie, ciocia i wujek mówili prawdę.
To jest pyszne!!!

Jest tam co zwiedzać, bardzo mi się podoba wystrój tego miejsca.



Niestety, nadszedł czas wracać do domu i choć próbowałam nawiać, to cioci Basi udało się mnie schwytać! ;)


Dane wyjazdu:
25.30 km 6.00 km teren
01:40 h 15.18 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z ciocią Basią, wujkiem Misiaczem i tatą...ciąg dalszy!

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 2

Dziś znów wyciągnęłam ciocię Basię i tatę na rower, bo wujek Misiacz – to oczywiste – ma poważną cyklozę i jego wyciągać nie trzeba, co najwyżej w drugą stronę. ;) Wczoraj dał sobie nieco w kość, a dziś postanowił się zrelaksować w moim znakomitym towarzystwie. ;)))
Każdy wyjazd to dla mnie niesamowita radocha, wujek z ciocią dają zbożowe batoniki, wiatr szumi w kasku…o kurczę …jakie to zaj...!!! ;))) Wybaczcie zwrot, ale naprawdę było tak fajnie!
O matko! Rower jest zajefajny!!! © Misiacz

Może byśmy już pojechali dalej, co?

Rowerkami przemknęliśmy w okolicach ul. Szafera i wjechaliśmy w las. Jazda terenowa może być, nawet fajnie się buja siedzisko. Najważniejsze jednak, że dojechaliśmy wreszcie do polany w pobliżu jeziora Głębokie. Czekała tam na mnie druga połówka batonika!!!

Tu wujek Misiacz robi sobie ze mną zdjęcie.

Nie powiem, jak głośno się cieszyłam, damie nie wypada. ;) Za to jak dama umiem nóżkę na nóżkę założyć i wyszczerzyć kły do zdjęcia, a co.
Uczę się bycia celebrytką z Bikestats! ;)))

W drodze powrotnej spotkaliśmy rodzinkę, a potem jeszcze dwóch Pawłów, kolegów wujka z Bikestats. Paweł "Sargath" mnie rozpoznał, widać znana już jestem nawet wśród profesjonalistów! ;)
Po drodze pogoniliśmy parę durnych lasek szwendających się po ścieżce rowerowej i pomknęliśmy do domu.
Na ul. Taczaka tak poganiałam tatę, że stracił głowę i nacisnął ostro na pedały i szybko oddaliliśmy się od wujka i cioci. Potem tata trochę ochłonął, rodzinka dojechała i w komplecie wróciliśmy do celu.

Dane wyjazdu:
19.50 km 1.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z ciocią Basią, wujkiem Misiaczem i tatą...

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 0

Dziś po długiej przerwie ruszyłam na trasę. Tym razem w siedzisku wiózł mnie tatuś, a ciocia Basia i wujek Misiacz jechali obok nas na swoich rowerkach.
Troszkę robiłam sceny i się mazałam na początku, ale to chyba ze wzruszenia, że w końcu wsiadam na rower po tak długiej przerwie. ;)))
Pojechaliśmy przez Centralny i dalej przez ul. Derdowskiego do skrzyżowania ul. Taczaka z ul. Łukasińskiego. Tam pozowałam do zdjęć.

Ja i mój tatuś.

Potem pojechaliśmy do dziadka i babci do Mierzyna.
Wujek Misiacz rozdał pyszne batoniki muesli, które z radością wciągnęliśmy, pozując w przysiadzie do zdjęcia.

A to zdjęcie zrobione przez dziadka z balkonu.

Po zjedzeniu batonika morda mi się aż sama śmiała, mam nadzieję, że tatuś zakupi w Lidlu cały worek tych pyszności. Od dziś wycieczki będą mi się również kojarzyły z przyjemnością pożerania tych zdrowych słodkości. ;)